niedziela, 4 maja 2014

Wasza jedyna, niepowtarzalna i… leniwa blogerka ogłasza wielki powrót!

Z racji zdania egzaminów gimnazjalnych (hmm właściwie napisania) uznałam, że czas zaopiekować się bloguniem – dosyć urocza nazwa prawda? – więc dziś dodaję nareszcie normalną notkę.

ALLELUJA!
Na początku pisania bloga miałam zamiar pisać o swoich doznaniach dotyczących poszczególnych odcinków jednak stwierdziłam, że to się nie uda.
Dlaczego?
Ponieważ trudno mi pisać nie nawiązując do poprzedniego lub następnego odcinka. A zatem wpisy będą (wcześniej w sumie też były) chaotyczne i niechronologiczne.
Jednak żeby nie wprowadzać totalnego chaosu będę pisać troszkę inaczej. Zresztą zobaczycie.
Dzisiejszy temat to… moje zaangażowanie.
Niektórzy spytają: jak to twoje skoro przecież nie pomagasz w tworzeniu serialu?
Chodzi mi raczej o moje osobiste zaangażowanie emocjonalne. Głównie rodzice uważają, że za bardzo emocjonuje się oglądanymi filmami.
Lecz czy nie o to chodzi?
Czy nie chodzi o to by obejrzany film/serial w jakiś w sposób na nas wpłynął psychicznie lub emocjonalnie? Przecież chyba o to chodzi jego twórcom, prawda?
Tak jak pisałam w jednej ze swoich notek (a dokładnie „A Study in Pink” – czyli jak to się zaczęło) żeby naprawdę wczuć się w Sherlocka należy się odrobinę odizolować - siąść wieczorem w swoim pokoju ze słuchawkami na uszach. Tak właśnie oglądałam serial. Pierwszy wyraźny sygnał, po którym stwierdziłam, że jestem „uzależniona” (hyhy ale w dobrym znaczeniu :D ) był pod koniec a właściwie po odcinku „The Great Game” – sezon 1 epizod 3. Dopiero po napisach końcowych zauważyłam, że cała drżę. Od momentu, w którym Sherlock wszedł na halę basenu, zaczęłam się denerwować. Bałam się. Najzwyczajniej się o nich bałam. Tak, bałam się o Sherlocka i Watsona - dwie fikcyjne postacie, które z logicznego punktu widzenia i tak musiały przeżyć skoro powstały kolejne sezony. To było z jednej strony straszne, a z drugiej niesamowite. Wmawiałam sobie: „Przecież to tylko dobrze zrobiony serial. To nie rzeczywistość”. Jednak dalej drżałam jak osika.
W czasie oglądania wcześniejszych i następnych epizodów czułam jakbym nie była tu, u siebie w pokoju, przykryta kocem, tylko gdzieś tam, w Londynie biegała za przestępcami i badała tajemnicze substancje w laboratorium. Czułam się jakbym weszła w inny wymiar.
Najsilniejszego przeżycia dotyczącego tego serialu doznałam w czasie oglądania The Reichenbach Fall – sezon 2 epizod 3.
Mogę szczerze przyznać, że rzadko kiedy płaczę. Ale wtedy płakałam jak bóbr. Nie mogłam się uspokoić. Było już późno, więc po obejrzeniu odcinka, poszłam wziąć prysznic. W czasie mycia cały czas łkałam. Przez około godzinę łzy leciały mi równym potokiem. Za każdym razem gdy wracał mi w myślach wyraz twarzy i słowa Watsona, które wypowiadał nad fałszywym grobem Sherlocka, kolejne łzy płynęły. Dopiero rankiem następnego dnia, kiedy się obudziłam po jakichś 5 godzinach snu, czułam się w miarę spokojna.
Zastanawiam się czasami czy twórcy serialu wiedzą jak mocno oddziałuje on na widzów. Zgaduję, że nie wszyscy przeżywają go tak mocno jak ja, ale może niektórzy.
A jaki wy macie stosunek do serialu „Sherlock”? Uważacie, że to jedynie rodzaj rozrywki czy może jednak coś więcej?

niedziela, 30 marca 2014

Jestem potworna...

Jak mówi tytuł tego postu - jestem potworna, ale chcę się wytłumaczyć. 
Acruxio, chcę Cię ogromnie przeprosić, że nic nie dodałam tak długo. Niestety wątpię czy w ciągu najbliższych tygodni (tak, wyraz tygodni mnie przeraża ;-; ) z powodu egzaminów gimnazjalnych. Dopiero co były ferie a tu już za 3 tygodnie egzaminy. Jestem przerażona. Ponieważ chciałabym jednak jakoś porządnie zdać ten koszmar to najwyższa pora się pouczyć.
Dlatego jeszcze raz przepraszam z całego serca.
Pozdrawiam

PS Wątpię czy ktoś jeszcze to czyta dlatego zwróciłam się bezpośrednio do Acruxii. Jeśli jednak jest ktoś jeszcze to przepraszam.

piątek, 21 lutego 2014

WAŻNE! IMPORTANT! важныйe !

Mam 2 informacje:

1. 2 marca 2014 roku na programie 2 Telewizji Polskiej o godzinie 21:10 zostanie wyemitowany zostanie pierwszy odcinek Sherlocka ^^! Kolejne będą emitowane co tydzień w niedziele. Mimo że oglądałam to chyba nie zaszkodzi jeszcze raz :D.
2. A teraz coś z innej beczki: znalazłam bardzo fajną rzecz na youtubie, w sam raz dla fanów Harry'ego Pottera (którym sama zresztą jestem :D). Polecam

http://www.youtube.com/watch?v=SKjNtLUavR0&list=PL2A020AB0926AF25F&feature=c4-overview-vl

Pozdrawiam


piątek, 14 lutego 2014

,,A Study in Pink" - czyli jak to się zaczęło ^^

Wraz z początkiem ferii (mieszkam w mazowieckim :D) postanowiłam w końcu napisać post. A więc od początku:

Sherlocka poleciła mi koleżanka Michalina, która czuła się samotna, bo z jej znajomych nikt nie oglądał tej serii. Właściwie teraz będę oglądać drugi raz już, ale postaram się w miarę opisać emocje, które mną targały kiedy oglądałam po raz pierwszy. 
Ważnym elementem oglądania serii, która ma już kilka dostępnych w sieci odcinków, jest wyłączenie racjonalnego myślenia. Chodzi mi o to, że nie wolno myśleć, że ,,skoro w Internecie są kolejne części to na pewno nic mu się nie stanie". NIE! Nie wolno tak myśleć, bo to kończy całą radość oglądania. Trzeba być ,,na bieżąco", trzeba być nieprzygotowanym - wtedy obejrzenie następnego odcinka sprawia największą frajdę i wtedy odczuwamy najwięcej emocji.
Powiedziałam Michalinie, że obejrzę ten serial dopiero w ferie z powodu próbnych egzaminów gimnazjalnych. Jednakże pewnego poniedziałkowego wieczoru nie miałam co robić, więc zaczęłam oglądać. Zauważyłam, że przy oglądaniu tego typu serialu najlepiej siąść wieczorem w wygodnej pozycji przed komputerem, przykryć się kocem i założyć dobre izolujące słuchawki. To moje osobiste odczucia więc nie wymagam, że każdy będzie tak robił ;). I tak właśnie zaczęłam swoją przygodę z Sherlockiem i Watsonem. A tu zaczyna się część, którą pisałam w czasie oglądania pierwszego odcinka - ,,A Study in Pink".
 Pierwsze wrażenie po około 12 minutach - WOW... i jeszcze myśl, że Sherlock jest dosyć niedelikatny :D
Trudno mi oceniać po fragmentach odcinka więc napisze o całości: Sherlock jest nietaktownym i irytującym socjopatą. Ciągle udowadnia swój geniusz. Watson jest odważnym i szlachetnym człowiekiem.Trudno cokolwiek więcej dodać. Mówiąc ogólnie, serial jest naprawdę świetny. Momentami czuć grozę, a chwilę później człowiek śmieje się do rozpuku z żartów sytuacyjnych albo słownych. 
Po pierwszym odcinku stwierdziłam, że warto było odpuścić sobie naukę i obejrzeć coś tak niesamowitego.
Pozdrawiam


wtorek, 28 stycznia 2014

Wstępu ciąg dalszy (nie chciało mi się aktualizować wcześniejszego)

Miałam zamiar pisać o tym co sądzę o serialu ,,Sherlock" jednak na razie nie mam siły (lub ochoty - nie jestem pewna). Wolę najpierw obejrzeć dostępną w internecie serię do końca i dopiero zacząć oceniać. Został mi tylko jeden odcinek do obejrzenia - 3 z trzeciego sezonu, ale boję się go obejrzeć. Drugi odcinek tej serii był zbyt hmmm... sielski (?), jeśli tak to można nazwać, więc obawiam się tego co będzie w ostatnim.
No to pozdrawiam

Farfalee :)

niedziela, 26 stycznia 2014

Wstęp

Cóż... Nie liczę, że ktokolwiek będzie to czytać, ale uznałam, że to dobre ćwiczenie na pisanie.

     Blog będzie o... Sherlocku jak się łatwo domyślić, ale nie tylko. Uznałam, że nie dam rady kumulować w sobie emocji a propos tego serialu, a że moje koleżanki miały dość moich wywodów, postanowiłam założyć to.
Blog będzie o wszystkim. Rodzaj pamiętnika/dziennika. Zobaczymy co z tego wyjdzie.

PS Dla wiadomości: to nie będzie fanfiction

  Pozdro 600
   ~F